Dzień czwarty - 24 lipca 2018 (cd)
Shigisoara –> Rupea
/Cześć 2: Viscri/
Trasa z Bunesti do Viscri bardzo malownicza.
Po drodze mijamy kilka furmanek. Oni naprawdę nieźle śmigają na tych zaprzęgach. Bardzo wprawieni, pewnie prowadzą swoje pojazdy.
No i oczywiście psy. Psy w Rumunii to osobny temat. Poniżej krótka migawka o władcach dróg, przy okazji ilustrująca stan drogi do Viscri (lato 2018).
Droga z wybojami, ale przynajmniej asfaltowa. Widoki wynagradzają dziury na drodze. Jest po deszczu, więc zieleń po prostu poraża. Podziwiając okolice wjeżdżamy do Viscri. Przed samą miejscowością droga wyraźnie gorsza. Ale jest światełko w tunelu - po hałdach oraz sprzęcie budowlanym na poboczach można się domyślić, że trwa naprawa drogi (a być może budowa czegoś porządnego).
Droga do Viscri od strony Bunesti (lato 2018)
Kościół w Viscri prezentuje się bardzo dobrze. Zajmują się nim młodzi wolontariusze (prawdopodobnie z Niemiec). Nie wiemy tego na pewno, ale mamy wrażenie, że to młodzi potomkowie Sasów Siedmiogrodzkich którzy poświęcają część wakacji opiekując się spuścizną po swoich przodkach.
Ciekawy cmentarz, ładnie położony.
Wewnątrz zabudowań wchodzących w skład kompleksu obronnego ciekawe wyposażenie. Sprzęty domowe, stroje, masa zdjęć obrazujących życie tej utraconej społeczności - wszystko to darowizna dawnych mieszkańców.
Z informacji uzyskanych na miejscu wynika, że muzeum to powstało całkowicie z prywatnej inicjatywy.
Wyjście na górne kondygnacje (wieżę) - tutaj dobrze mieć jakąś latarkę (przynajmniej taką z telefonu).
Cała wioska prezentuje się wyjątkowo - jest w niej coś niezwykłego (no może z wyjątkiem drogi, która również w samej wiosce nie jest asfaltowa). Czas zatrzymał się w latach osiemdziesiątych. Kiedy my w Polsce zdążyliśmy nasze otoczenie dostosować do europejskich standardów, tam znajdujemy to co bezpowrotnie utraciliśmy. U nas na wsiach królują równe iglaki, tam przed domami i w ogrodzie stare, ogromne jabłonie, śliwy. Czułam się jakbym wróciła do czasów dzieciństwa.
Sporo zwiedzających. Wręcz tłumy. Już wcześniej wiedzieliśmy, że w Rumunii Książę Karol ma dwie posiadłości i jedna z nich znajduje się właśnie w Viscri. Ale jak poznać która? Z pomocą przychodzi nam jeden z miejscowych. Wskazuje nam który to dom i opowiada kilka ciekawostek. Podobno Książe Karol zawsze przyjeżdża bez Camilii (teraz zresztą już są po rozwodzie), ale za to z ochroną. Ciekawe jak sobie dają radę z taką drogą, zastanawiamy się głośno. W międzyczasie inni turyści dowiadują się o domu Karola. Jeden z mężczyzn, na oko 45+, porywa swoją partnerkę z okrzykiem „chodź moja Camillo” i biegną zrobić sobie fotkę na ławce przed domem Księcia Karola. Potem oczywiście wszystkie pary robią sobie takie fotki. My nie jesteśmy gorsi.
Dom Księcia Karola:
Droga z Viscri na południe w kierunku miejscowości Dacia jest w dużo gorszym stanie, niż od strony Bunesti, która przyjechaliśmy. O asfalcie można w zasadzie pomarzyć - w większości nie jest nawet utwardzona, kiepsko to wygląda zwłaszcza w trakcie deszczu na jaki tam trafiliśmy. Ale tutaj prace nad nową drogą są dość intensywne – sporo sprzętu przy drodze, wykonanych dużo robót ziemnych - być może taki stan drogi to już obecnie przeszłość. Zapewne Rumuni doszli do wniosku, że taki stan drogi do miejscowości dość często odwiedzanej przez gości z zagranicy to nie jest najlepsza wizytówka ich kraju.
Droga Viscri - Dacia (lato 2018)
Po kilku kilometrach na skrzyżowaniu w miejscowości Dacia pojawia się asfalt, robimy rundkę po Dacii i wybieramy kierunek na Rupea, szybka fotka z drogi i dalej w kierunku miejsca noclegu.
Jutro planujemy tutaj wrócić.
Zmęczeni podjeżdżamy na miejsce noclegu. Po chwili pojawia się nasza gospodyni, młoda dziewczyna. Uśmiechnięta, pyta czy udajemy się do Bułgarii. Jest bardzo zdziwiona, kiedy dowiaduje się, że podróżujemy po Rumunii. Większość z Polaków, których przyjmuje zatrzymuje się u niej właśnie w drodze nad Morze Czarne.
Shigisoara –> Rupea
/Cześć 2: Viscri/
Trasa z Bunesti do Viscri bardzo malownicza.
Po drodze mijamy kilka furmanek. Oni naprawdę nieźle śmigają na tych zaprzęgach. Bardzo wprawieni, pewnie prowadzą swoje pojazdy.
No i oczywiście psy. Psy w Rumunii to osobny temat. Poniżej krótka migawka o władcach dróg, przy okazji ilustrująca stan drogi do Viscri (lato 2018).
Droga z wybojami, ale przynajmniej asfaltowa. Widoki wynagradzają dziury na drodze. Jest po deszczu, więc zieleń po prostu poraża. Podziwiając okolice wjeżdżamy do Viscri. Przed samą miejscowością droga wyraźnie gorsza. Ale jest światełko w tunelu - po hałdach oraz sprzęcie budowlanym na poboczach można się domyślić, że trwa naprawa drogi (a być może budowa czegoś porządnego).
Droga do Viscri od strony Bunesti (lato 2018)
Kościół w Viscri prezentuje się bardzo dobrze. Zajmują się nim młodzi wolontariusze (prawdopodobnie z Niemiec). Nie wiemy tego na pewno, ale mamy wrażenie, że to młodzi potomkowie Sasów Siedmiogrodzkich którzy poświęcają część wakacji opiekując się spuścizną po swoich przodkach.
Ciekawy cmentarz, ładnie położony.
Wewnątrz zabudowań wchodzących w skład kompleksu obronnego ciekawe wyposażenie. Sprzęty domowe, stroje, masa zdjęć obrazujących życie tej utraconej społeczności - wszystko to darowizna dawnych mieszkańców.
Z informacji uzyskanych na miejscu wynika, że muzeum to powstało całkowicie z prywatnej inicjatywy.
Wyjście na górne kondygnacje (wieżę) - tutaj dobrze mieć jakąś latarkę (przynajmniej taką z telefonu).
Cała wioska prezentuje się wyjątkowo - jest w niej coś niezwykłego (no może z wyjątkiem drogi, która również w samej wiosce nie jest asfaltowa). Czas zatrzymał się w latach osiemdziesiątych. Kiedy my w Polsce zdążyliśmy nasze otoczenie dostosować do europejskich standardów, tam znajdujemy to co bezpowrotnie utraciliśmy. U nas na wsiach królują równe iglaki, tam przed domami i w ogrodzie stare, ogromne jabłonie, śliwy. Czułam się jakbym wróciła do czasów dzieciństwa.
Sporo zwiedzających. Wręcz tłumy. Już wcześniej wiedzieliśmy, że w Rumunii Książę Karol ma dwie posiadłości i jedna z nich znajduje się właśnie w Viscri. Ale jak poznać która? Z pomocą przychodzi nam jeden z miejscowych. Wskazuje nam który to dom i opowiada kilka ciekawostek. Podobno Książe Karol zawsze przyjeżdża bez Camilii (teraz zresztą już są po rozwodzie), ale za to z ochroną. Ciekawe jak sobie dają radę z taką drogą, zastanawiamy się głośno. W międzyczasie inni turyści dowiadują się o domu Karola. Jeden z mężczyzn, na oko 45+, porywa swoją partnerkę z okrzykiem „chodź moja Camillo” i biegną zrobić sobie fotkę na ławce przed domem Księcia Karola. Potem oczywiście wszystkie pary robią sobie takie fotki. My nie jesteśmy gorsi.
Dom Księcia Karola:
Droga z Viscri na południe w kierunku miejscowości Dacia jest w dużo gorszym stanie, niż od strony Bunesti, która przyjechaliśmy. O asfalcie można w zasadzie pomarzyć - w większości nie jest nawet utwardzona, kiepsko to wygląda zwłaszcza w trakcie deszczu na jaki tam trafiliśmy. Ale tutaj prace nad nową drogą są dość intensywne – sporo sprzętu przy drodze, wykonanych dużo robót ziemnych - być może taki stan drogi to już obecnie przeszłość. Zapewne Rumuni doszli do wniosku, że taki stan drogi do miejscowości dość często odwiedzanej przez gości z zagranicy to nie jest najlepsza wizytówka ich kraju.
Droga Viscri - Dacia (lato 2018)
Po kilku kilometrach na skrzyżowaniu w miejscowości Dacia pojawia się asfalt, robimy rundkę po Dacii i wybieramy kierunek na Rupea, szybka fotka z drogi i dalej w kierunku miejsca noclegu.
Jutro planujemy tutaj wrócić.
Zmęczeni podjeżdżamy na miejsce noclegu. Po chwili pojawia się nasza gospodyni, młoda dziewczyna. Uśmiechnięta, pyta czy udajemy się do Bułgarii. Jest bardzo zdziwiona, kiedy dowiaduje się, że podróżujemy po Rumunii. Większość z Polaków, których przyjmuje zatrzymuje się u niej właśnie w drodze nad Morze Czarne.