23-02-2019,00:40:08
Dzień siódmy 27 lipca 2018
Ranca (Transalpina) – Slimnic (k/Sibiu)
Dzień zaczął się od śniadania przygotowanego przez Panią Panda. Herbatę mieliśmy własną.
W prywatnych pensjonatach rzadko można się napić czarnej herbaty. Chyba Rumuni preferują herbaty ziołowe i owocowe.
Zamierzaliśmy tego dnia przemierzyć najciekawszy fragment Transalpiny, z przystankiem w rejonie Przełęczy Urdele.
Kierowaliśmy się w stronę Hunedoary. Najkrótsza droga prowadziła przez miasto Petroszany. Czytaliśmy na forach, że droga 7A odbijająca z Transalpiny na Petroszany jest w kiepskim stanie, ale po upewnieniu się u naszych gospodarzy, że da się przejechać, postanowiliśmy zaryzykować. Pożegnaliśmy rodzinę Pandów i ruszyliśmy w drogę.
Transalpina to najwyżej położona asfaltowa droga Rumunii. Na przełęczy Urdele trasa przebiega na wysokości 2145 m n.p.m.
Legenda podaje, że droga przez góry Parang została wytyczona na przełomie I i II wieku n.e. przez legiony rzymskie podczas wojen dackich.
W późniejszych wiekach służyła głównie pasterzom.
W okresie wojen światowych rozbudowano ją do celów wojskowych.
Po rewolucji w 1989 roku popadała w ruinę, aż przestała być przejezdna. Udało się jednak zdobyć fundusze na remont i już od paru lat (chyba od 2013 r) można się cieszyć widokami podczas wygodnej podróży, ponieważ położono na niej asfalt.
Transalpina nie jest tak sławna jak Trasa Transfogaraska, ale dostarcza porównywalnych wrażeń (tym bardziej, że wyjeżdża się na niej o 100 wyżej (npm) niż na Transfogarskiej).
Pierwszy przystanek zrobiliśmy przed przełęczą Urdele. Zrobiliśmy krótki spacer. Poniżej fotki ze spaceru.
Potem zjeżdżaliśmy w dół, aż znaleźliśmy się na przełęczy. Tam zatrzymaliśmy się na dłużej.
I jeszcze jedno dość długie ujęcie z drona:
Nie było dużego ruchu. Tylko kilka samochodów, głównie rumuńskich.
Jeszcze przed miejscowością Obârşia Lotrului skręciliśmy w kierunku Petroszany (w drogę 7A), wcześniej po drodze mijając kilka stad osiołków, które wystarczyło tylko się zatrzymać, a one już wkładały głowę do samochodu dopominając się o jedzenie.
Do miasta Petroszany droga był już naprawdę słabej jakości, ale przejezdna. Momentami z trudem – zwłaszcza w rejonie remontów. Były nawet fragmenty bez asfaltu - po błocie (zwłaszcza w rejonach gdzie woda z górskich potoków pojawiała się na jezdni).
W miejscowości Petroszany skręciliśmy na północ kierując się przez Hateg w stronę Hunedoary.
W okolicy znajdują się historyczne miejsca związane z Dakami, ale nie zatrzymujemy się z powodu napiętego planu (potem żałowaliśmy).
Wreszcie docieramy do Hunedoary, zostawiamy samochód na płatnym parkingu i ruszmy na zamek przez niektórych uważany za najpiękniejszy w Rumunii.
Zamek robi na nas duże wrażenie. Wspaniała budowla.
W środku sporo ciekawych ekspozycji, w tym warte zwiedzenia sale (Sala Rycerska, położona nad nią Sala Rady - w której zwoływane były sesje sesje siedmiogrodzkiego parlamentu, Galeria Hunyadych).
Historia zamku związana jest z Janosem Hunyadym, który był władcą Siedmiogrodu i ojcem późniejszego króla Węgier Macieja Korwina.
Wg jeden z legend - jest to zamek, w którym Hunyady więził Wlada Palownika (i to podobno przez 7 lat).
Obecnie zamek oblegany przez Węgrów. Węgierskie wycieczki, węgierskie kolonie…. Podobnie jak w Klużu, historia miasta jest ściśle związana z historią Węgier. Wojenne zawieruchy sprawiły, że Węgrzy chcąc poznać swoją historię muszą udawać się do Rumunii….
Między murami znajduje się stara studnia. Wedle legendy wykopali ją trzej tureccy więźniowie, którym to Jan Hunyady obiecał wolność. Zajęło im to 15 lat. Tymczasem Hunyady zmarł, a jego żona Elżbieta nie dotrzymała umowy. Wg legendy więźniowie wyryli na studni napis: „Macie wodę, ale nie macie serca (lub „duszy” wg innej wersji).
Napis ten został w późniejszym czasie odczytany i jego treść okazała się bardziej prozaiczna „Tu kopał, Hassan, więzień giaurów w fortecy koło kościoła”.
Zaszokowało nas, że w bliskiej odległości od zamku, powstaje jakaś spora budowla - zapewne hotel. W naszej ocenie dość niefortunna decyzja budowlana, która może zeszpecić otoczenie zamku.
Następny przystanek to Deva, gdzie zaplanowaliśmy zwiedzić fortecę - a właściwie ruiny średniowiecznego zamku, który powstał na miejscu dackiej a potem rzymskiej osady. Nic dziwnego że miejsce było wybierane na osady warowne – jego położenie wszystko wyjaśnia.
Na wzgórze można dostać się pieszo, lub kolejką szynową. Wybraliśmy kolejkę, aby oszczędzić nogi i przede wszystkim czas.
W samej twierdzy poza murami i rozległym widokiem na okolice jakoś specjalnie nie ma zbyt wiele do zwiedzania.
W Devie zjedliśmy obiad i udaliśmy się do Alby Julii.
To jedno z miast, które kilkukrotnie mijaliśmy w przeszłości, nigdy do niego nie wstępując.
Historia miasta sięga starożytności – znajdowała się tu rzymska osada. Gdy południowa część Dacji stała się częścią Imperium Rzymskiego, miasto zostało stolicą Dacji Apulensis, znane było jako Apulum. Apulum było jednym z największych centrów rzymskiej Dacji. Stacjonował tu XIII Legion.
Naocznie przekonaliśmy się, że obecnie również podkreślane są związki miejscowości z Cesarstwem Rzymskim. Będąc w mieście akurat trafiliśmy na jakiś festyn z udziałem rzymskich legionow i barbarzyńców.
Główne centrum historyczne Alba Iulia to miasto górne, rozwijane intensywnie przez Habsburgów (głównie cesarza Karola VI).
Zamek górnego miasta został zbudowany w latach 1716-1735, w obrębie twierdzy znajdują się m.in. dwie katedry (średniowieczna katolicka i XX-wieczna prawosławna) i Batthyaneum – biblioteka, w której znajdują się rzadkie manuskrypty.
Katedra Św. Michałą jest jednym z najcenniejszych zabytków Siedmiogrodu. W południowej nawie świątyni znajdują się groby przedstawicieli rodu Hunyadych, m.in. wspomnianego wcześniej Jana Hunyadyego, wojewody siedmiogrodzkiego, oraz jego syna Władysława. W Kaplicy Królewskiej znajdują się nagrobki Izabeli, córki Zygmunta Starego, oraz jej syna Jana Zygmunta Zapolyi, księcia siedmiogrodzkiego.
Obecna postać twierdzy bardzo przypomina nam Zamość (ale miastem partnerskim z Polski jest Biała Podlaska ).
Oprócz zwiedzania wewnętrznej części twierdzy możliwe jest również jej obejście po zewnętrznej stronie murów – ścieżka wokół pomiędzy murami i różnymi konstrukcjami warownymi jest utwardzona - można pokonać ją rowerem, ewentualnie wypożyczyć na miejscu środki transportu napędzane siłą mięśni ludzkich (3 i 4-kołowce).
W fosie masa kolorowych rybek.
Świetne miejsce dla rodzin z dziećmi, rowery, budki do wymiany książek, knajpki.
Niestety w Sibiu noclegu nie udało nam się znaleźć, mimo że próbowaliśmy szukać od rana (następnego dnia wydało się dlaczego – po prostu trafiliśmy na sporą imprezę).
Ponieważ na miejscu w Alba Iulia praktycznie złapał nas już wieczór – to rzutem na taśmę zdecydowaliśmy się na nocleg w miejscowości Slimnic (kilkanaście kilometrów od Sibiu – nie wybrzydzaliśmy, bo widzieliśmy jak szybko na Booking znikają wolne miejsca nawet w miejscowościach oddalonych od Sibiu).
Na miejsce dotarliśmy lekko przed godz. 23.
Ranca (Transalpina) – Slimnic (k/Sibiu)
Dzień zaczął się od śniadania przygotowanego przez Panią Panda. Herbatę mieliśmy własną.
W prywatnych pensjonatach rzadko można się napić czarnej herbaty. Chyba Rumuni preferują herbaty ziołowe i owocowe.
Zamierzaliśmy tego dnia przemierzyć najciekawszy fragment Transalpiny, z przystankiem w rejonie Przełęczy Urdele.
Kierowaliśmy się w stronę Hunedoary. Najkrótsza droga prowadziła przez miasto Petroszany. Czytaliśmy na forach, że droga 7A odbijająca z Transalpiny na Petroszany jest w kiepskim stanie, ale po upewnieniu się u naszych gospodarzy, że da się przejechać, postanowiliśmy zaryzykować. Pożegnaliśmy rodzinę Pandów i ruszyliśmy w drogę.
Transalpina to najwyżej położona asfaltowa droga Rumunii. Na przełęczy Urdele trasa przebiega na wysokości 2145 m n.p.m.
Legenda podaje, że droga przez góry Parang została wytyczona na przełomie I i II wieku n.e. przez legiony rzymskie podczas wojen dackich.
W późniejszych wiekach służyła głównie pasterzom.
W okresie wojen światowych rozbudowano ją do celów wojskowych.
Po rewolucji w 1989 roku popadała w ruinę, aż przestała być przejezdna. Udało się jednak zdobyć fundusze na remont i już od paru lat (chyba od 2013 r) można się cieszyć widokami podczas wygodnej podróży, ponieważ położono na niej asfalt.
Transalpina nie jest tak sławna jak Trasa Transfogaraska, ale dostarcza porównywalnych wrażeń (tym bardziej, że wyjeżdża się na niej o 100 wyżej (npm) niż na Transfogarskiej).
Pierwszy przystanek zrobiliśmy przed przełęczą Urdele. Zrobiliśmy krótki spacer. Poniżej fotki ze spaceru.
Potem zjeżdżaliśmy w dół, aż znaleźliśmy się na przełęczy. Tam zatrzymaliśmy się na dłużej.
I jeszcze jedno dość długie ujęcie z drona:
Nie było dużego ruchu. Tylko kilka samochodów, głównie rumuńskich.
Jeszcze przed miejscowością Obârşia Lotrului skręciliśmy w kierunku Petroszany (w drogę 7A), wcześniej po drodze mijając kilka stad osiołków, które wystarczyło tylko się zatrzymać, a one już wkładały głowę do samochodu dopominając się o jedzenie.
Do miasta Petroszany droga był już naprawdę słabej jakości, ale przejezdna. Momentami z trudem – zwłaszcza w rejonie remontów. Były nawet fragmenty bez asfaltu - po błocie (zwłaszcza w rejonach gdzie woda z górskich potoków pojawiała się na jezdni).
W miejscowości Petroszany skręciliśmy na północ kierując się przez Hateg w stronę Hunedoary.
W okolicy znajdują się historyczne miejsca związane z Dakami, ale nie zatrzymujemy się z powodu napiętego planu (potem żałowaliśmy).
Wreszcie docieramy do Hunedoary, zostawiamy samochód na płatnym parkingu i ruszmy na zamek przez niektórych uważany za najpiękniejszy w Rumunii.
Zamek robi na nas duże wrażenie. Wspaniała budowla.
W środku sporo ciekawych ekspozycji, w tym warte zwiedzenia sale (Sala Rycerska, położona nad nią Sala Rady - w której zwoływane były sesje sesje siedmiogrodzkiego parlamentu, Galeria Hunyadych).
Historia zamku związana jest z Janosem Hunyadym, który był władcą Siedmiogrodu i ojcem późniejszego króla Węgier Macieja Korwina.
Wg jeden z legend - jest to zamek, w którym Hunyady więził Wlada Palownika (i to podobno przez 7 lat).
Obecnie zamek oblegany przez Węgrów. Węgierskie wycieczki, węgierskie kolonie…. Podobnie jak w Klużu, historia miasta jest ściśle związana z historią Węgier. Wojenne zawieruchy sprawiły, że Węgrzy chcąc poznać swoją historię muszą udawać się do Rumunii….
Między murami znajduje się stara studnia. Wedle legendy wykopali ją trzej tureccy więźniowie, którym to Jan Hunyady obiecał wolność. Zajęło im to 15 lat. Tymczasem Hunyady zmarł, a jego żona Elżbieta nie dotrzymała umowy. Wg legendy więźniowie wyryli na studni napis: „Macie wodę, ale nie macie serca (lub „duszy” wg innej wersji).
Napis ten został w późniejszym czasie odczytany i jego treść okazała się bardziej prozaiczna „Tu kopał, Hassan, więzień giaurów w fortecy koło kościoła”.
Zaszokowało nas, że w bliskiej odległości od zamku, powstaje jakaś spora budowla - zapewne hotel. W naszej ocenie dość niefortunna decyzja budowlana, która może zeszpecić otoczenie zamku.
Następny przystanek to Deva, gdzie zaplanowaliśmy zwiedzić fortecę - a właściwie ruiny średniowiecznego zamku, który powstał na miejscu dackiej a potem rzymskiej osady. Nic dziwnego że miejsce było wybierane na osady warowne – jego położenie wszystko wyjaśnia.
Na wzgórze można dostać się pieszo, lub kolejką szynową. Wybraliśmy kolejkę, aby oszczędzić nogi i przede wszystkim czas.
W samej twierdzy poza murami i rozległym widokiem na okolice jakoś specjalnie nie ma zbyt wiele do zwiedzania.
W Devie zjedliśmy obiad i udaliśmy się do Alby Julii.
To jedno z miast, które kilkukrotnie mijaliśmy w przeszłości, nigdy do niego nie wstępując.
Historia miasta sięga starożytności – znajdowała się tu rzymska osada. Gdy południowa część Dacji stała się częścią Imperium Rzymskiego, miasto zostało stolicą Dacji Apulensis, znane było jako Apulum. Apulum było jednym z największych centrów rzymskiej Dacji. Stacjonował tu XIII Legion.
Naocznie przekonaliśmy się, że obecnie również podkreślane są związki miejscowości z Cesarstwem Rzymskim. Będąc w mieście akurat trafiliśmy na jakiś festyn z udziałem rzymskich legionow i barbarzyńców.
Główne centrum historyczne Alba Iulia to miasto górne, rozwijane intensywnie przez Habsburgów (głównie cesarza Karola VI).
Zamek górnego miasta został zbudowany w latach 1716-1735, w obrębie twierdzy znajdują się m.in. dwie katedry (średniowieczna katolicka i XX-wieczna prawosławna) i Batthyaneum – biblioteka, w której znajdują się rzadkie manuskrypty.
Katedra Św. Michałą jest jednym z najcenniejszych zabytków Siedmiogrodu. W południowej nawie świątyni znajdują się groby przedstawicieli rodu Hunyadych, m.in. wspomnianego wcześniej Jana Hunyadyego, wojewody siedmiogrodzkiego, oraz jego syna Władysława. W Kaplicy Królewskiej znajdują się nagrobki Izabeli, córki Zygmunta Starego, oraz jej syna Jana Zygmunta Zapolyi, księcia siedmiogrodzkiego.
Obecna postać twierdzy bardzo przypomina nam Zamość (ale miastem partnerskim z Polski jest Biała Podlaska ).
Oprócz zwiedzania wewnętrznej części twierdzy możliwe jest również jej obejście po zewnętrznej stronie murów – ścieżka wokół pomiędzy murami i różnymi konstrukcjami warownymi jest utwardzona - można pokonać ją rowerem, ewentualnie wypożyczyć na miejscu środki transportu napędzane siłą mięśni ludzkich (3 i 4-kołowce).
W fosie masa kolorowych rybek.
Świetne miejsce dla rodzin z dziećmi, rowery, budki do wymiany książek, knajpki.
Niestety w Sibiu noclegu nie udało nam się znaleźć, mimo że próbowaliśmy szukać od rana (następnego dnia wydało się dlaczego – po prostu trafiliśmy na sporą imprezę).
Ponieważ na miejscu w Alba Iulia praktycznie złapał nas już wieczór – to rzutem na taśmę zdecydowaliśmy się na nocleg w miejscowości Slimnic (kilkanaście kilometrów od Sibiu – nie wybrzydzaliśmy, bo widzieliśmy jak szybko na Booking znikają wolne miejsca nawet w miejscowościach oddalonych od Sibiu).
Na miejsce dotarliśmy lekko przed godz. 23.