Nie wiadomo, od czego zacząć…
Najpierw wylądowałem na dworcu kolejowym – nowoczesny budynek na wprost. Po lewej wejście do stacji metra „28 maja” (ważnej, bo w centrum), a po prawej przystanek czerwonych miejskich autobusów (też ważny, bo przyda się do zwiedzania).
Pamiętamy, że to jednak jest dyktatura – nie robimy zdjęć na ważnej infrastrukturze transportowej: metro, dworzec autobusowy i kolejowy. Zwłaszcza w metrze skończy się to kontaktem z władzą. Dworzec już w naszym stylu – jest tam handel i „Centrum Usług Komunalnych”, na jednej ścianie 20 okienek. I tu ciekawa sprawa – zgłaszamy się na recepcji i tu przydzielają nas do konkretnego okienka. Każdy w kraju jest już w systemie komputerowym: imię, nazwisko, itp. Jak ktoś załatwia coś w okienku, to nad jego głową wyświetlają się jego dane: imię, nazwisko i zdjęcie. Czyli wszyscy wiedzą, że załatwiasz coś w urzędzie stanu cywilnego albo coś z podatkami, itd. Nie ma zamkniętych pokoi, jak u nas w urzędzie.
Też to przerabiałem, bo okazało się, że kasę można wymienić tylko w banku, a bank to jedno z takich okienek. Jeżeli kasę wymieniamy tylko w bankach, to na dworcu kręci się jakiś cinkciarz. Brak kantorów jest trochę dziwny w czasach, kiedy można wyciągnąć kasę z bankomatów. Można też wymienić w recepcji hotelu/hostelu, jeżeli się dogadamy.
Zakup biletów kolejowych to podziw dla biurokracji i przerostu zatrudnienia. Jest automat kolejkowy, z którego bierzemy karteczkę z numerem klienta. U nas na tym koniec, ale tutaj przy automacie stoi Pani na baczność i to ona podaje nam ten papierek. I jest etat! W kasie spokojnie załatwiłem wszystko po rosyjsku i usłyszałem: Proszę zapłacić w kasie nr 10, a później przyjść z pokwitowaniem do mnie, to dam Panu bilet. A myślałem, że w jednym okienku załatwia się bilet i płaci za niego!
Przechowalnia bagażu jest w barze między budynkiem a peronami.