"Spustia dwa dnia "....Zabrzmiało trochu z rosyjska
Plecak z żarciem plus picie uprzednio przed snem zakitrałem,ot tak co by z rana sobie problemu nie robić! Zresztą zawsze jak nie spakował bym plecaka to by mi się on przez całą noc by śnił !
3:30 -
trrrrrrrrrr....!!! Komóreczka daje mi znać,że czas się budzić i zwlec się z wyra! Jestem pełny werwy i mocy! Na polu jeszcze ciemno jak w d.... Błyskawicznie wstałem i oblekłem się pędzikiem i jeszcze tylko nie omieszkałem rzucić okiem w okienko! Słońca niet! Nul światła,ciemno prawie czarno. Ale myślę sobie wcześniej wyjdziesz, wcześniej dotrzesz na miejsce-tak sobie to wtedy tłumaczyłem! Taaaa grunt, to umieć sobie wszystko umiejętnie wytłumaczyć! Tylko jeszcze mocno buty zawiązać/ wkładek już nie dokupiłem-nie popadłem na taki sklep tam wtedy/ Ostatnie tupanko po zuchowemu na drewnianych schodkach i już idę ciemną uliczką Borovca kierując się ku tzw centrum,czyli do przed wyciągu na Jastrabec!Po 100 m. wyciąg majaczy mi jak by naprzeciw lewo ciut skos, zakręt w lewo i poprzez ostatnią prostą w Borowcu kieruję się najpierw na asfaltową drogę a potem do lasu skręt. Idę mocno i miarowo,zagłębiam się w czarną otchłań nie za gęstego lasu, ale drogę po omacku czuję całkiem ok,wzrok szybko przywykł. Śnieg który padał ostatnie ponoć 4 dni ułatwiał widoczność! Właściwie ogarnia mnie takie dziwne wrażenie,jak bym stał się mrówką tupiącą w takiej leśnej gąszczy, pamiętam jakie myśli przelatywały mi przez głowę! -A to,np -K....a !!!
Petardy hukowej nie wziąłeś,a gaz pieprzowy tez by się przydał coooo ..... Zal było Ci 150 zł! A jak byś napatoczył się na miśka... ?!
No nic,nie wycofam się przecież,chociaż mimo nie wziętej petardy czy to tam gazu nie domyślałem się jaki zrobiłem najważniejszy błąd w moim przygotowaniu !Chociaż przed wyjazdem w sklepie górskim gapiłem się na to coś*,ale jakoś mi żal było takiej kasy!Zresztą wierzyłem do końca,że pogoda będzie ok,jak to w BG! Biały śnieg fajnie pod butami daje znać o sobie!
Idę takim traktem asfalt się,skończył dawno, a tu głuchy las,ciemno ja sam ale dzięki białemu puchowi wszystko idzie dostrzec! Głupie uczucie nie opuszcza mnie,nie swojo mi trochę! Jestem sam taki malutki na pastwę Rylskiej przyrody! Ale co mi tam! Dasz radę ! Nawet przyspieszyłem! Po jakimś czasie,jak to fajnie!!! Ale zaczęło się rozjaśniać! Świtało! Ale zajebioza! Niby świt,takie zwyczajne zjawisko ale dodało mi tyle otuchy! No dobra! Pomyślałem sobie,czas na kwas,czyli chwilowy odpoczynek na stojąco! jeszcze w lasku! Ale było cichawo! Tylko wiatr grał na strunach drewnianych gałęzi przyjemnie i głucho. No to siup! Odziurawiłem pierwszą konserwę,poszła cała na raz i zagryzłem bułką lub dwoma,lepiej mi się zrobiło jak diabli! Ok,to idziem dalej ! Właściwie jak człowiek idzie sam to dziwne rozkminy cały czas po głowie się szwendają! Taki monolog samym z sobą! Tego czegoś nie ma kiedy idziecie z kimś razem. Śniegu na trakcie pojawiało się jak by znacznie więcej! Ale jeszcze całkiem pod stopami twardawo! Wreszcie wylazłem z lasu i wyszedłem w dolinę pomiędzy Jastrabcem na górze po prawej stronie nade mną i czymś wysokim po lewej! A przede mną wydawało mi się,że to "Ireczek" ?! Heh! Wiara nie zawsze cuda czyni,bardzo się myliłem wtedy / Nie chcę mi się sprawdzać topografii / Słoneczko wychynęło wesołą buziuchnę spoza grani! Przyjemnie przygrzewać zaczęło! Myślę sobie,że fajny wokół widok no i dobrze,że jestem poza lasem gdzie tak się dziwnie czułem! Szlaku nie widać ale na dnie doliny było wszystko jak by jasne którędy by chociaż by do Hiży Musała dotrzeć! Słońce operowało przyjemnie przez co śnieg stawał się pod moimi ponad 100 kg jak by bardziej torfowaty-miękki i wilgotniejszy! Ucieszyłem się myślą,że buty jeszcze w domu napaćkałem różnymi woskowo-olejno-rybno środkiem swojego pomyślunku! Marsz mój jak by nagle zwolnił! Coraz to głębiej buty zaczęły zapadać się głębiej! Przysiadłem na śniegu i oplotłem sznurówkami w mocnym ścisku nogawice spodni, tak co by mi śnieg do butów się nie pchał do środka! Spodnie zaczynały mi wyrażnie podmakać! No odwilż jak ch.... ! Mokro i miękko nogom jak by ale można iść! To idę pełen nadziei,że gorzej już nie będzie! Doszedłem po paru godzinach to takiej stacji trafo dla wyciągów narciarskich! Coś tam takiego było,że można było przysiąść,niby ławeczka! Byłem już ciutkę zmachany tą drogą, a to było no niby po płaskim jeszcze terenie! Ale co 100 m. szło się wyżej i wyżej po takim lekkim skłonie ku górze! Już nie kozaczyłem,że będę na stojaka odpoczywał! Nawet sobie na chwilę zaległem lampiąc się z przyjemnością na pięknie zaśnieżony pejzaż dokoła.
Po chwili krótszej lub może dłuższej podniosłem swoje 4 litery / coś tam zjadłem-nie pamiętam już co../ i ze ściśniętymi ustami jak kombinerki ... ślap,ślap... po topniejącym śniegu idę mozolnie! Rozkminy myślowe jak by poszły w ..... Byle się skoncentrować i nie marudzić,że trochu szlak nie teges, no i,że coraz mi bardziej w butach mokro się robi! Przecież w Hiży Musała podeschnę! Wierzyłem sobie,że to już całkiem nie daleko.! Teraz gdzie szlak?! Aaaaa ! Jest kierunkowskaz i tyczki wystające znad pokrywy coraz to bardziej poduszkowatego śniegu! Coraz go więcej! Mimo,że miałem kijki do podpierania się to coraz częściej traciłem stabilność i oparcie! Noga lewa czy to prawa nie zapadała się tylko do kolana już, ale po sam już pas! Potem wydatek energii by ją wyciągnąć! Ściągnąłem z siebie kurtałkę ,tak mi się gorąco zrobiło! Z 3-ech mineralnych wód już mi została jedna! A chciało mi się pić od tegoż ugniatania nogami śniegu jak był bym na Saharze! Ale idę ,tzn brnę do przodu jak klacz idąca na rzeż! Coraz wolniej i mozolniej ! Nie zwracałem już uwagi ,że po samego pisiora przemokłem! Wmawiałem sobie ,że do Hiży blisko! Tam to jakoś będzie! Któryś kolejny raz chcąc użyć kijków ląduję na pysk przewracając się na bok,zero oparcia! Jak bym szedł-bardziej pełzł po więcej niż półtora lub dwu metrowej pokrywie śniegu! I tak z każdym "krokiem" -stawiasz lub raczej bardziej wyrzucasz spod śnieżnej kołdry swoją nogę pomagając sobie oburącz by utknęła o pół kroku dalej i ryms! Czy to na lewy albo prawy bok leżę ! Wody już niet! Nasypałem śniegu do butelek! Wszystko mi było jedno czy śnieg czysty lub z bakteriami! Pić,pić ..... chlać ! Takiego pragnienia to dawno tak nie czułem się, albo może nawet pierwszy raz poczułem co to znaczy chcieć pić! A przecież było wokół sam śnieg! Dobrnąłem tak do połowy podejścia na prawy masyw po mej prawej ręce i znów,ryms! Zakopałem się dokumentnie! Była godzina jak pamiętam 14:30! Wredne Słoneczko które mi podgrzewało śnieg jak by coraz bardziej zbliżyło się do grani masywu Jastrabca! Osłabłem wtedy dokumentnie,spać się zachciało jak bym ze dwie noce nie kimał! Wydawało mi się ,że wszystko wokół to taka duża wykrochmalona kołderka. Wyciągnąłem ową kurteczkę z plecaka i rozścieliłem sobie ją na śnieżnej i miękkiej pokrywie śniegu, takie no niby posłanie! Strasznie chciałem odpocząć ! Rozłożyłem się twarzą ku niebu ufffff ...... Jak mi cicho wokół!
CD oczywiście N.... astąpi!
Dziękuję za uwagęż
Арка беееее .... зашто ми не вдигаш ?! :-)))))