11-04-2016,08:00:31
Idziemy na zakupy do pobliskiego Baczkowa, bo musimy kupić mastikę – najlepszy, naszym zdaniem, alkohol bułgarski. W Baczkowie jest tylko jeden sklep spożywczy i jest w nim akurat przyjęcie towaru, ale sprzedawczyni widząc że zaglądamy przez szybę, otwiera nam. Na półce stoi jedna jedyna ostatnia mastika w przystępnej cenie, jakby czekała na nas.
Przygotowujemy się do jutrzejszej podróży rano do Sofii. Tata w Polsce przygotował rozkład jazdy z internetu – poranny autobus do Sofii ma być o 7.45. W Czepełare spisaliśmy rozkład autobusów jadących przez Baczkowo do Sofii, nie bardzo potrafimy zidentyfikować, który z nich miałby tu być o 7.45. Rozkład jazdy na przystanku w Baczkowie w ogóle jest jakiś inny.
Wypatrujemy w barze przy drodze jakiegoś autobusu do Sofii. (Przy Monastyrze jest piękna droga restauracja i przydrożny miejscowy bar, już nie tak piękny. Wybieramy oczywiście tańszą opcję.) Nagle, pisząc dziennik, widzę jak Tata podrywa się z krzesła i pięknym sprintem biegnie 20 m w kierunku przystanku. Podjechał autobus, inny, na Płowdiw, ale może kierowca będzie miał jakieś informacje. Niestety, Tata dowiedział się jedynie, że obstawiamy dobry przystanek. Plączemy się wzdłuż głównej drogi, wypatrując autobusów i próbując ustalić, ile czasu jedzie się z Czepełare do Baczkowa. Siadamy w Baczkowie w kolejnym barze przy drodze. Za ostatnie lewa pijemy pożegnalne piwo, szkoda żegnać się z górami.
W pensjonacie prosimy o wrzątek, bo już skończył nam się gaz, dostajemy grzałkę i przypominamy sobie o istnieniu tego urządzenia. Chyba weźmiemy je na przyszłą wyprawę.
Przygotowujemy się do jutrzejszej podróży rano do Sofii. Tata w Polsce przygotował rozkład jazdy z internetu – poranny autobus do Sofii ma być o 7.45. W Czepełare spisaliśmy rozkład autobusów jadących przez Baczkowo do Sofii, nie bardzo potrafimy zidentyfikować, który z nich miałby tu być o 7.45. Rozkład jazdy na przystanku w Baczkowie w ogóle jest jakiś inny.
Wypatrujemy w barze przy drodze jakiegoś autobusu do Sofii. (Przy Monastyrze jest piękna droga restauracja i przydrożny miejscowy bar, już nie tak piękny. Wybieramy oczywiście tańszą opcję.) Nagle, pisząc dziennik, widzę jak Tata podrywa się z krzesła i pięknym sprintem biegnie 20 m w kierunku przystanku. Podjechał autobus, inny, na Płowdiw, ale może kierowca będzie miał jakieś informacje. Niestety, Tata dowiedział się jedynie, że obstawiamy dobry przystanek. Plączemy się wzdłuż głównej drogi, wypatrując autobusów i próbując ustalić, ile czasu jedzie się z Czepełare do Baczkowa. Siadamy w Baczkowie w kolejnym barze przy drodze. Za ostatnie lewa pijemy pożegnalne piwo, szkoda żegnać się z górami.
W pensjonacie prosimy o wrzątek, bo już skończył nam się gaz, dostajemy grzałkę i przypominamy sobie o istnieniu tego urządzenia. Chyba weźmiemy je na przyszłą wyprawę.
Bułgaria to raj dla górskich wędrowców