27-03-2016,19:24:24
Boimy się zbyt drogiego noclegu, jest tu sporo hoteli i pensjonatów. Szukamy mieszkańców, których można poprosić o radę, wskazanie noclegu. Uczynna kobieta prowadzi nas od sąsiada do sąsiada, ci jednak po kolei deklarują, że nie mają wolnych miejsc.
Wreszcie przekazuje nas pod opiekę jeszcze jednego z sąsiadów. Ten prosi nas na swój ganek, każe usiąść na drewnianej ławce. Z nieba leje się żar, słońce świeci, ani jednej chmurki. „Właśnie czytam taką książkę „ - zaczyna - „o ewolucji. Polacy, Bułgarzy, Rosjanie, Jugosłowianie podobnie przechodzili proces ewolucji”. „Z którego roku jest ta książka?”- bystro nawiązuje konwersację mój Tata. Mężczyzna znika na chwilę w swoim domku, po czy wraca z książką: na stronicach zdjęcia dziewiętnastowiecznych rękopisów. Przeglądamy, słuchamy o ewolucji mdlejąc już nieco od operującego słońca. „No ale czy macie dla nas nosztówkę?” - wreszcie przerywa Tata. Mężczyzna odnosi książkę i prosi byśmy szli za nim. Pyta u sąsiada, nie ma, wreeszcie prowadzi nas do informacji turystycznej. Tu sympatyczne panie dzwonią po mieszkańcach Szirokiej Łyki, wreszcie jedna wychodzi z nami i prowadzi nas parę uliczek do wyczekiwanej przez nas taniej (10 lewa/os.) kwatery, bardzo przyzwoitej, i blisko przystanku autobusowego.„Koń” - rzuca jeszcze na odchodnym poznany mężczyzna - „tak samo brzmi po polsku, ukraińsku i rodopsku”, po czym znika.
Drzwi do naszego pokoju.
Nasz pokój.
Menu.
Nasz obiad (kaczamak).
Wreszcie przekazuje nas pod opiekę jeszcze jednego z sąsiadów. Ten prosi nas na swój ganek, każe usiąść na drewnianej ławce. Z nieba leje się żar, słońce świeci, ani jednej chmurki. „Właśnie czytam taką książkę „ - zaczyna - „o ewolucji. Polacy, Bułgarzy, Rosjanie, Jugosłowianie podobnie przechodzili proces ewolucji”. „Z którego roku jest ta książka?”- bystro nawiązuje konwersację mój Tata. Mężczyzna znika na chwilę w swoim domku, po czy wraca z książką: na stronicach zdjęcia dziewiętnastowiecznych rękopisów. Przeglądamy, słuchamy o ewolucji mdlejąc już nieco od operującego słońca. „No ale czy macie dla nas nosztówkę?” - wreszcie przerywa Tata. Mężczyzna odnosi książkę i prosi byśmy szli za nim. Pyta u sąsiada, nie ma, wreeszcie prowadzi nas do informacji turystycznej. Tu sympatyczne panie dzwonią po mieszkańcach Szirokiej Łyki, wreszcie jedna wychodzi z nami i prowadzi nas parę uliczek do wyczekiwanej przez nas taniej (10 lewa/os.) kwatery, bardzo przyzwoitej, i blisko przystanku autobusowego.„Koń” - rzuca jeszcze na odchodnym poznany mężczyzna - „tak samo brzmi po polsku, ukraińsku i rodopsku”, po czym znika.
Drzwi do naszego pokoju.
Nasz pokój.
Menu.
Nasz obiad (kaczamak).
Bułgaria to raj dla górskich wędrowców