Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Sveti Vlas 2015
#71
(24-08-2015,22:21:03)nunatak2 napisał(a): Przepraszam, że się nie odzywalam, ale nie miałam wifi. Właśnie wróciliśmy, padam na twarz. Jak się ogarne wszystko opiszę

i na pewno będą "intymności"...

Big Grin Angel Heart
to przyjemne żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi....Big Grin
Odpowiedz
#72
(24-08-2015,23:22:46)jacky6 napisał(a):
(24-08-2015,22:21:03)nunatak2 napisał(a): Przepraszam, że się nie odzywalam, ale nie miałam wifi. Właśnie wróciliśmy, padam na twarz. Jak się ogarne wszystko opiszę

i na pewno będą "intymności"...

Big Grin Angel Heart
ha ha ha Wink Big Grin
Odpowiedz
#73
W końcu ogarnęłam się na tyle, że mogę coś napisać Wink W tym roku pewnie nikomu się te informacje nie przydadzą, ale może w przyszłym roku ktoś skorzysta...

Wyruszyliśmy 8 sierpnia o 3.20 w nocy z centrum Warszawy. 20 minut poślizgu w stosunku do pierwotnego planu Smile Ja byłam ledwo żywa, bo akurat tej nocy było potwornie gorąco i nie mogłam spać, nerwy przedwyjazdowe też zrobiły swoje i akurat w bloku naprzeciwko była huczna impreza, więc spaliśmy około 3 godzin MASAKRA! Zasililiśmy się kawa i w drogę. Dzieci początkowo były podekscytowane, ale w okolicy Radomia już wszystkie spały Smile
Wybraliśmy drogę przez Radom, Kielce, Busko Zdrój, Tarnów, Nowy Sącz i Piwniczną. Tam mieliśmy dłuższy postój na śniadanko około 9.30. Nowy most jeszcze nie otwarty, więc przejechaliśmy starą drogą do Mniszka nad Popradem tęsknie patrząc na nowy most. Tuż za granica po prawej stronie był sklepik, w którym zakupiliśmy słowacką winietę za 14 Euro (miesięczną). Z perspektywy czasu myślę sobie, że zdecydowanie zbędny wydatek, bo autostrada była krótka i w dodatku na dużym odcinku remontowana Angry

Na Słowacji odezwała się u naszej najstarszej córki choroba lokomocyjna. Okazało się, że aviomarin, który zakupiłam to wersja natural, która na nią nie działała Confused Od tej chwili podróż dla nie była zdecydowanie nieprzyjemna Sad
Po dwóch godzinach jazdy wjechaliśmy na Węgry, a ponieważ nasze dzieci nadal spały ( zasnęły zaraz za Piwniczną) udało nam się jechać bez przystanków. Zatrzymaliśmy się dopiero w Oradei. Znowu pół godziny przerwy i wyruszyliśmy w dalszą trasę. Zaczynał się najmniej lubiany przeze mnie odcinek drogi między Oradea a Gilau. W Gilau wskoczyliśmy na autostradę (swoją drogą strasznie skomplikowany jest na nią wjazd, na szczęście dobrze oznaczony) i przy zachodzącym Słońcu dojechaliśmy około godziny 20.00 czasu rumuńskiego do Alba Julia. Tam miałam zarezerwowany przez noclegguru.pl nocleg w pensjonacie Ara Alba. Zdecydowanie polecam to miejsce. Jest położone na uboczu, nie jest łatwo tam trafić (po ciemku nie radzę), przy szutrowej uliczce, ale w bardzo urokliwym miejscu, nad stawem. Jest to drewniany pensjonat z 9 pokojami. My mieliśmy zarezerwowany pokój trzyosobowy dla dwóch osób dorosłych i 3 dzieci. Obawiałam się jak to będzie, ale było bardzo ok. Wszyscy się wyspaliśmy, trochę też dlatego, że poprzednia noc była nieprzespana. Całą noc cykały nam świerszcze. A to wszystko za 160 lei. Pensjonat opuściliśmy o 4 rano i wyruszyliśmy w dobrych humorach w dalszą drogę. Jeszcze po ciemku wbiliśmy się na autostradę do Sibiu i jestem nią wręcz zachwycona. Droga super, widoki też fajne, taka trasę można by jechać cały dzień.
CDN. Smile
Odpowiedz
#74
czekamy, czekamy
ks. Tischner
„Prawdy są trzy: cała prawda, święta prawda i gówno prawda”
Odpowiedz
#75
Pisz dalej.
Zapowieda się ciekawe opowiadanie z waszej podróży i pobytu.
Odpowiedz
#76
(10-09-2015,10:51:37)aekzal napisał(a): Pisz dalej.
Zapowieda się ciekawe opowiadanie z waszej podróży i pobytu.

Dzięki za zachętę, cały czas myślę o tej relacji, ale brakuje mi wolnego czasu, żeby usiąść do komputera w innym celu niż praca. Obiecuję, że się poprawię ;-)
Odpowiedz
#77
Niestety te kilkadziesiąt kilometrów fantastycznej trasy szybko sie kończy Sad Zaraz Sibiu zjechaliśmy na drogę w kierunku Pitesti. Czeka nas przejazd przez góry... Niestety córka z chorobą lokomocyjną już się obudziła i znowu źle się czuje Sad W pewnym momencie stanowczo domaga się postoju, więc zatrzymujemy się na Lukoilu, co okazało się dobrym wyborem, bo była tam huśtawka dla młodszych dzieci, kawałek trawy do pobiegania, a dla najstarszej gorąca herbata (co prawda z automatu, ale i tak była ok). Widoki za oknem rekompensowały nam niewygody podróży (obiecuję wkleić zdjęcia, ale żeby to zrobić muszę usiąść przy kompie w domu, co proste nie jest). Liczyłam na to, że na tym odcinku kupię gdzieś rumuńskie sery, ale niestety byliśmy tam na tyle wcześnie, że stragany były jeszcze pozamykane Sad Jak to mówi jacky może za rok... Wink W końcu po licznych serpentynach wjechaliśmy na autostradę w stronę Bukaresztu. Zdecydowaliśmy się jechać przez centurę i jak zwykle śmieszył nas wjazd na nią przez rondo obok supermarketu Wink Stan drogi nie zachwycał, momentami koleiny masakryczne, ale ogólnie ok. A potem w Jilawie skręt w stronę Giurgiu i już prosta droga do granicy. Byłam tak zadowolona z drogi, że poszło nam tak sprawnie, że chyba wykrakałam dalsze kłopoty. Na granicy byliśmy około 10.00 czasu rumuńskiego, ale stanęliśmy do kolejki na most. Temperatura około 36 stopni, żadnego cienia. Masakra. Angry Jeszcze wtedy byłam pełna optymizmu, że zaraz przekroczymy granicę i już tylko 3-4 godzinki i będziemy na miejscu Wink (zakładałam, że dotrzemy około 15). Poszłyśmy na stację na siusiu. Po drodze zauważyłam Polaków stojących w korku i spytałam jak długo już tu stoją odpowiedzieli, że 20 minut, ale nie ruszyli się przez ten czas na milimetr. Po wyjściu ze stacji (po około 15 minutach) okazało się, że nic się nie zmieniło). Za nami ustawiła się już potężna kolejka. Pytaliśmy policjantów, ale oni nie rozumieli po angielsku, w końcu jacyś Rumuni powiedzieli, że korek związany jest z remontem mostu (co już wiedziałam) i że nie wiadomo jak długo jeszcze to potrwa. W pewnym momencie zrobił się przed nami ruch, wszyscy szybko wsiadali do samochodów, więc my też. Podjechaliśmy prawie do miejsca, gdzie pobierali opłaty za przejazd, ale niestety w tym rzucie się nam nie udało Sad Angry Na szczęście obok nas stanęła ciężarówka i mieliśmy trochę cienia, ale generalnie dzieciaki sobie spacerowały i mieliśmy nieplanowaną przerwę w podróży  Sad Najgorsze, że te samochody, które się załapały na opłatę za most stały tuż za bramkami i widać było, że długo to jeszcze potrwa  Sad W końcu kolejne zamieszanie i znowu podjeżdżamy dalej. Zapłaciliśmy za most, pokazaliśmy wydruk winiety i puszczono nas dalej, a tu kolejny zonk - korek do wjazdu na dwa pasy do mostu, bo z kilku bramek do opłat (4 czy 5) wszyscy musieli wjechać na dwa pasy. Mąż z dziećmi spacerowali po betonowym placu, a ja wymieniałam uwagi o tym bałaganie z Ukrainką z sąsiedniego samochodu. W końcu zrobiło się zamieszanie, można przejechać dalej. Oczywiście wszyscy na raz wpychali się na te dwa pasy i był to chyba najbardziej niebezpieczny moment całej podróży. Potem od Polaków, którzy stali za nami usłyszeliśmy, że dwa auta tuż za nami się spotkały - wyobrażam sobie ten sajgon! Nasze szczęście nie trwało długo, bo kawałek dalej znowu stop. Tam już dzieciaki nie miały gdzie chodzić, więc włączyliśmy im bajkę na DVD (nie mogli oglądać ich wcześniej, bo najstarsza córka jak patrzyła w ekran, niestety wymiotowała, ale teraz skoro staliśmy mogła oglądać i ona). Słabe było również to, że nie było nigdzie toalety, z jednej strony tory, z drugiej skarpa. W końcu wjechaliśmy na most (też było wahadełko nad Dunajem), a po jego przejechaniu stanęliśmy w kolejnym ( a właściwie tym samym) korku do kontroli paszportowej. Wszystko trwało tak długo, że dzieciaki zdążyły obejrzeć 1,5 godzinną bajkę! W końcu wjechaliśmy do Bułgarii. Ale było po 14!!!!! Na granicy staliśmy 4 godziny. To chyba niechlubny rekord tego lata. Już wtedy postanowiliśmy, że wracać będziemy inaczej, ale o tym później. W Ruse skierowaliśmy się na OMV w celu zakupu winiety i ruszyliśmy w stronę morza. Droga w Bułgarii jak najbardziej w porządku, zdążyli otworzyć ten nowy, króciutki odcinek autostrady, więc jak po stole ruszyliśmy w kierunku Warny. Niestety zrobiło się już dość późno i z ogromnym żalem musiałam zrezygnować z odwiedzenia Pobiti Kameni, a tak bardzo chciałam je zobaczyć, ale nic może następnym razem...
Za Warną kierujemy się na Burgas, przejeżadzamy przez Starą Płaninę (Córka znowu wymiotuje na serpentynach) i w końcu skręcamy do Sveti Vlas - wymęczeni podróżą jak nigdy.
CDN.
Odpowiedz
#78
czytamy i czekamy na dalsze części
Odpowiedz
#79
Witam po prawie dwuletniej przerwie. Wstyd się przyznać. Na Bulgaricusa zaglądałam wielokrotnie, żeby powspominać i pozazdrościć, bo w 2016 inne sprawy mnie absorbowały (wykańczanie mieszkania i przeprowadzka) i nie miałam kiedy czytać i pisać :-( Nie było też czasu na wakacje latem 2016 :-( Ale w tym roku odmiana i jedziemy do Bułgarii czwarty raz :-) Mam nadzieję, że przyjmiecie mnie ponownie w swoim gronie, bo z bulgaricusa czerpię mega wiedzę i inspirację do poznawania BG.
Odpowiedz
#80
Witaj ponownie!
Odpowiedz


Podobne wątki
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  To juz 4 raz... Znowu Sveti Vlas nunatak2 40 13,442 05-07-2018,21:26:43
Ostatni post: aekzal
  Sveti Vlas 2017 wojak999 63 15,724 18-03-2018,13:17:27
Ostatni post: wojak999
  Sveti Vlas 2016 [Święty Włas] toudi158 10 5,099 18-08-2016,22:08:36
Ostatni post: kalachol
Big Grin Aheloy 2015 katze 65 26,924 18-08-2016,15:22:04
Ostatni post: teresa
  Moj Achtopol 2015 teresa 257 76,850 25-04-2016,21:46:29
Ostatni post: teresa
  Słoneczny Brzeg 2012, 2014 i 2015 jacek78 14 9,824 29-03-2016,21:30:07
Ostatni post: CarlosPL
  Obzor 2015 - 16.08-28.08 bzyq_74 79 40,775 16-03-2016,09:48:07
Ostatni post: bzyq_74
  Bułgaria - podejście piąte - Primorsko 16-28 lipca 2015 r. myszabe 72 44,030 14-02-2016,13:21:44
Ostatni post: myszabe
  Kamchija 2015 peter 60 26,894 31-10-2015,01:20:36
Ostatni post: Bulgarius
  Sozopol 2015 dżek 167 74,289 10-10-2015,11:41:48
Ostatni post: dżek

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości