Wyjazd już w sobotę.
Wydawać by się mogło, że skoro urlop wypadł w drugiej połowie sierpnia jest dużo czasu i ... no właśnie.
Zaczęło się już w połowie lipca – klimatyzacja zaczęła wydawać zapach niczym najstarszy chata w skansenie. Oszczędzę wam szczegółów, ale rozumiem już przysłowie " chytry dwa razy traci" – kolejne dwa zakłady skasowały należność ( jedną udało mi się odzyskać ) jednak przykry zapach nie chciał zniknąć, dopiero w fabrycznym serwisie zrobili porządek.
LP " a nie mówiłam, ze trzeba raz a dobrze zrobić ?" no comments.
W czwartek główne ujęcie wody w domu zaczęło przeciekać i to dość poważnie – hydraulik ( sąsiad ) na trzeźwo był wstanie usunąć usterkę dopiero w sobote w południe ( to znaczy dopiero wytrzeźwiał w sobotę )...dwa wieczory spędziłem w garażu patrząc ( podczas brania kąpieli przez pozostałych ) czy piz...e do końca czy nie. Lodówka od ponad tygodnia cieknie jak chłodnica w polonezie caro ( miałem, więc wiem )
Od dwóch tygodni wyczuwa się lekką poświatę nerwowości w domu, takie delikatne wibracje ( znacie to z pewnością).
HD jak zwykle żyje swoim życiem, czyli realizuje się w psuciu wszystkiego co da sie zepsuć, malowaniu kredkami parkietu, aktualnie jest na etapie tapetowania ścian naklejkami z gazetek dla dzieci. Natomiast LP wylicza co musimy zabrać. Zaznacza przy tym, że w tym roku ( te słowa słyszę co 12 miesięcy) zmieści się w małą walizkę... Ja się nie odzywam. Tak postanowiłem w tym roku. Panowie rozumiecie mnie z pewnością.
AD zatka uszy słuchawkami i siedząc na tarasie, tępo patrzy przed siebie. Pytam się "synu, zakochałeś się ?" - AD na to " tato, jestem w Bułgarii".
Drapię się w głowę... palić nie pali, alkoholu nie czuć, trawkę od razu bym wyczuł, k...a co jest ? Dopalacze ?! Raczej by latał jak Wiewiór z Epoki Lodowcowej! A ten siedzi spokojnie.
AD widząc już, że ojciec coś kmini " tato się rozmarzyłem" – dobra, nie panikuj myślę, przynajmniej ten daje na luz, moja krew. Nerwowość wkrada się wszędzie – w domu, firmie ( schodzą z drogi i patrzą spod oka ). Saharyjskie upały to już prawie ostatnia iskra przed wybuchem.
Chodzę i myślę " czemu w tym roku tak późno jedziemy? Co mi do głowy strzeliło?" - długo by opowiadać.
LP rzuca zaczepno-bojowy "zaraz pewnie dojdziesz do wniosku, że to moja wina !", macham ręką na znak pokoju.
O dziwo, nie było jeszcze rozwodu przed wyjazdem, hm... dziwne bo to już tylko 3 DDW.
Niepokoi mnie ta cisza, oznaczać to może, że cyklon uderzy gdzieś w okolicach Barwinka - chyba, że HD włączy napęd atomowy już gdzieś bliżej, np: w Rzeszowie.
Przed nami ostatnie 3 dni... Bułgario przybywam.
Dla zaintersowanych trasą - jedziemy na Trebisov z Krajnej Polany, następnie Satu Mare, po noclegu w Stejeris dojeżdżamy do bzyqa i razem jedziemy zdobywać Bukareszt, po krótkiej choć intensywnej wizycie kierujemy się na prom...
ps: wiem, że opisywanie ostatnich dni w w\w spsób nie jest żadną miarą relacją z pobytu, ale z premedytacją ominąłem temat zakupionych winietek, ubezpieczeń, kamizelek odblaskowych – chciałem złożyć hołd wszystkim, kórzy podobnie jak ja mają natłok problemów przedwyjazdowych, łaczę się z wami w bólu ( choć ten rok jest i tak łaskawy dla mnie ) - ta... wczoraj pisząc te słowa o 20.30 telefon z firmy – krótki komunikat " pękł zawór z wodą..." rozkręciło się na dobre
Wydawać by się mogło, że skoro urlop wypadł w drugiej połowie sierpnia jest dużo czasu i ... no właśnie.
Zaczęło się już w połowie lipca – klimatyzacja zaczęła wydawać zapach niczym najstarszy chata w skansenie. Oszczędzę wam szczegółów, ale rozumiem już przysłowie " chytry dwa razy traci" – kolejne dwa zakłady skasowały należność ( jedną udało mi się odzyskać ) jednak przykry zapach nie chciał zniknąć, dopiero w fabrycznym serwisie zrobili porządek.
LP " a nie mówiłam, ze trzeba raz a dobrze zrobić ?" no comments.
W czwartek główne ujęcie wody w domu zaczęło przeciekać i to dość poważnie – hydraulik ( sąsiad ) na trzeźwo był wstanie usunąć usterkę dopiero w sobote w południe ( to znaczy dopiero wytrzeźwiał w sobotę )...dwa wieczory spędziłem w garażu patrząc ( podczas brania kąpieli przez pozostałych ) czy piz...e do końca czy nie. Lodówka od ponad tygodnia cieknie jak chłodnica w polonezie caro ( miałem, więc wiem )
Od dwóch tygodni wyczuwa się lekką poświatę nerwowości w domu, takie delikatne wibracje ( znacie to z pewnością).
HD jak zwykle żyje swoim życiem, czyli realizuje się w psuciu wszystkiego co da sie zepsuć, malowaniu kredkami parkietu, aktualnie jest na etapie tapetowania ścian naklejkami z gazetek dla dzieci. Natomiast LP wylicza co musimy zabrać. Zaznacza przy tym, że w tym roku ( te słowa słyszę co 12 miesięcy) zmieści się w małą walizkę... Ja się nie odzywam. Tak postanowiłem w tym roku. Panowie rozumiecie mnie z pewnością.
AD zatka uszy słuchawkami i siedząc na tarasie, tępo patrzy przed siebie. Pytam się "synu, zakochałeś się ?" - AD na to " tato, jestem w Bułgarii".
Drapię się w głowę... palić nie pali, alkoholu nie czuć, trawkę od razu bym wyczuł, k...a co jest ? Dopalacze ?! Raczej by latał jak Wiewiór z Epoki Lodowcowej! A ten siedzi spokojnie.
AD widząc już, że ojciec coś kmini " tato się rozmarzyłem" – dobra, nie panikuj myślę, przynajmniej ten daje na luz, moja krew. Nerwowość wkrada się wszędzie – w domu, firmie ( schodzą z drogi i patrzą spod oka ). Saharyjskie upały to już prawie ostatnia iskra przed wybuchem.
Chodzę i myślę " czemu w tym roku tak późno jedziemy? Co mi do głowy strzeliło?" - długo by opowiadać.
LP rzuca zaczepno-bojowy "zaraz pewnie dojdziesz do wniosku, że to moja wina !", macham ręką na znak pokoju.
O dziwo, nie było jeszcze rozwodu przed wyjazdem, hm... dziwne bo to już tylko 3 DDW.
Niepokoi mnie ta cisza, oznaczać to może, że cyklon uderzy gdzieś w okolicach Barwinka - chyba, że HD włączy napęd atomowy już gdzieś bliżej, np: w Rzeszowie.
Przed nami ostatnie 3 dni... Bułgario przybywam.
Dla zaintersowanych trasą - jedziemy na Trebisov z Krajnej Polany, następnie Satu Mare, po noclegu w Stejeris dojeżdżamy do bzyqa i razem jedziemy zdobywać Bukareszt, po krótkiej choć intensywnej wizycie kierujemy się na prom...
ps: wiem, że opisywanie ostatnich dni w w\w spsób nie jest żadną miarą relacją z pobytu, ale z premedytacją ominąłem temat zakupionych winietek, ubezpieczeń, kamizelek odblaskowych – chciałem złożyć hołd wszystkim, kórzy podobnie jak ja mają natłok problemów przedwyjazdowych, łaczę się z wami w bólu ( choć ten rok jest i tak łaskawy dla mnie ) - ta... wczoraj pisząc te słowa o 20.30 telefon z firmy – krótki komunikat " pękł zawór z wodą..." rozkręciło się na dobre
ks. Tischner
„Prawdy są trzy: cała prawda, święta prawda i gówno prawda”
„Prawdy są trzy: cała prawda, święta prawda i gówno prawda”