Liczba postów: 4,792
Liczba wątków: 4
Dołączył: 16-05-2015
Reputacja:
70
Część X
Przyśpieszam coraz bardziej, bo i droga jakby lepsza. We wstecznym lusterku pozostawiam latającego po jezdni milicjanta, który darował mi życie.
Mijamy wsie i miasteczka, pasące się na łąkach krówki, konie i baranki tworzą sielskie i przyjemne dla oka widoczki.
W niektórych wioskach odnoszę wrażenie że życie się zatrzymało a na pewno zwolniło do minimalnej prędkości. Burek to tu, to tam leniwie macha ogonem lub poszczekuje wylegując się na słoneczku.
Koty też dostojnie i leniwie przechodzą przez drogę nie zważając na jadące samochody. Ludzi zbytnio nie widać chyba mają sjestę poobiednią, zresztą temperatura nie zachęca do spacerów a co dopiero jakichś prac – uf jak gorąco  . Żar leje się z nieba a pot płynie ciurkiem po plecach. Słońce jakby się wściekło, chce nas usmażyć, okna w samochodzie mamy otwarte na maxa (brak klimy), wiaterek lekko powiewa a oddychać nie ma czym. Patrząc na przednią szybę stwierdzam jedynie wzmożony ruch wśród owadów, które co chwilę rozbijają się o szybę a wycieraczki nie potrafią sobie poradzić z usunięciem ich malutkich zmasakrowanych owadzich ciałek z powierzchni szyby. Czasem sobie myślę, że znowu jakaś owadzia rodzina została bez ojca albo matki, miliony małych owadów codziennie zostaje sierotami.
Co jakiś czas wpadamy to w mniejszą to w większą dziurę, momentami uprawiam slalom pomiędzy ubytkami w jezdni ale ogólnie droga nie jest zła. Zastanawiam się czy na Ukrainie jest tak samo jak w Polsce, że jak uszkodzeniu ulegnie zawieszenie auta na takiej dziurze to czy zarządca drogi wypłaca odszkodowanie – nie wiem przecież to Ukraina. Wolę nie sprawdzać, dlatego bacznie wytężam wzrok, żeby w nic nie wjechać.
Niektóre mijane po drodze domostwa rozpadają się stare drewniane chałupinki część z nich pokrytych jest jeszcze strzechą.
Niektóre są w średnim stanie ale i są domki skromne i zadbane ładnie pomalowane ale mijamy także wille odstrzelone i budowane z rozmachem część z nich przypomina mini zamki, piękne, cudne, kolorowe z wieżyczkami, krużgankami i ozdobnymi rzeźbieniami.
Podobnie jest z mijanymi przez nas lub wyprzedzającymi nas pojazdami część to stare ziły, moskwicze, zaporożce, łady. Jak tak na nie popatrzeć to trzymają się na lakierze w sumie bardziej na rdzy niż na lakierze.
Część z pojazdów to średniej klasy samochody, czyli jakieś skodziny, peugotki, cytrynki i takie tam starsze i nowsze bryki, jest ich w sumie mało. Kolejną grupą samochodów, które nas mijają są auta z górnej półki merce, bmki, audiczki itp. jest ich zdecydowanie najmniej ale są. Zdarzają się też bryczki a bardziej wozy konne i jest ich troszkę. W dzień to mały problem, jedynie trzeba się nadenerwować przy ich wyprzedzaniu ale w nocy strach się bać co może się zdarzyć przy uderzeniu w taki nie oświetlony pojazd.
![[Obrazek: images_12.jpg]](http://s10.postimg.org/87w6142vt/images_12.jpg)
Wykorzystane w tej części zdjęcia pobrane są z netu aby urealnić opowieść
Liczba postów: 991
Liczba wątków: 0
Dołączył: 15-05-2015
Reputacja:
73
(03-07-2015,22:37:33)Bulgaricus napisał(a): Wykorzystane w tej części zdjęcia pobrane są z netu aby urealnić opowieść 
samo życie i już ...
to przyjemne żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi....
Liczba postów: 4,792
Liczba wątków: 4
Dołączył: 16-05-2015
Reputacja:
70
Część XI
Po ponad 100 kilometrowej przejażdżce po ukraińskich drogach i bezdrożach dojeżdżamy powoli do przejścia granicznego z Rumunią wskazanego wcześniej celnikowi przy wjeździe. Jesteśmy trochę zmęczeni przygodami jakie nas spotykały ale szczęśliwi, że w końcu zagościmy na rumuńskiej ziemi. Już tak nie wiele nam pozostanie do wymarzonych plaż leżących nad morzem czarnym w Bułgarii  . Żar nadal leje się z nieba a my powoli zaczynamy marzyć o prysznicu i zasłużonym odpoczynku w towarzystwie mocno schłodzonego piwka no i coli dla młodego  . Na razie musimy odstawić nasze marzenia na bok bo zbliżamy się do przejścia granicznego ukraińsko-rumuńskiego. Tocząc się powoli w kierunku przejścia granicznego w głowie zaczynają pojawiać mi się czarne myśli, czy będzie tak samo kiepsko jak było z wjazdem, czy znowu odstoimy kilka godzin. Aż boję się reakcji reszty załogi jakby tak trzeba było znowu odstać ze 4-5 godzin. Po głowie chodzi mi straszna myśl oni mnie "zeżrą" jak będziemy tyle stać. Ale od razu pojawia się odpowiedź nie mogą mnie zjeść bo kto ich zawiezie na upragnione wakacje  . Ale marudzenie będzie na pewno na kilka najbliższych dni. Z lekką nutką nieśmiałości wjeżdżam na przejście i co widzę, kilka samochodów przede mną. Uf ulżyło mi pójdzie szybciej, tak przynajmniej mi się wydaje. Stoimy chwilę w kolejce jakieś pół godziny. Celnicy bardzo leniwie i opieszale odprawiają stojące przed nami samochody, brak większego zaangażowania z ich strony, ich powolne ruchy spowodowane są chyba zmęczeniem jakie może im towarzyszyć przy tak wysokich temperaturach.
Nadchodzi moja kolej powoli wtaczam się pod budkę, pozdrawiam miło celnika podając mu paszporty i deklarację. Celnik ogląda nasze dokumenty oraz deklarację zadając niewybredne pytanie co przewożę ile wódki i ile papierosów. Moja odpowiedź jest szybka i zdecydowana, gdyż na te pytanie właśnie czekałem. Nie mam papierosów bo nie palę a wódki też nie mam bo jadę na wakacje, jak będę wracał to kupię. Nie zrozumiał mnie chyba dobrze bo zapytał jeszcze raz ile wódki i ile papierosów wiozę. Ja mu odpowiedziałem że wódki i papierosów niet. Pan celnik jakby mi nie wierzył, po czym każe otworzyć bagażnik i wyjąć wszystko z auta. Ja oczywiście, żeby spełnić jego życzenie muszę otworzyć tylne drzwi i pociągnąć za sznurek. Myśli skupiają mi się na tym aby czasem nie zabrzdękały mi buteleczki leżące na tylnej kanapie i przykryte kocem, podczas szarpania się ze sznurkiem. Celnik widząc to niepewnie pyta co ja robię ale po chwili uśmiecha się widząc moją uniwersalną metodę otwierania bagażnika. Uf udało się nic nie brzdękło a pogranicznik też nic nie zauważył. Zamykam tylne drzwi, żeby nie kusić losu – hm nie losu tylko pogranicznika  . Otwieram bagażnik i pytam w sposób nieśmiały Pana celnika czy na pewno to mam wyciągać, on nie wzruszony kiwa głową, że tak.
Liczba postów: 4,339
Liczba wątków: 0
Dołączył: 13-05-2015
Reputacja:
103
Bulgaricus, zaraz dostaniesz bana jak bum cyk cyk, za sadyzm w dawkowaniu hehe, dawaj dalej
ks. Tischner
„Prawdy są trzy: cała prawda, święta prawda i gówno prawda”
Liczba postów: 4,792
Liczba wątków: 4
Dołączył: 16-05-2015
Reputacja:
70
Peter to jest zastraszanie zwykłych użytkowników. W pracy to się nazywa chyba mobbing. Na forum to chyba jest banning  . Muszę dawkować relację, rozleniwienie związane z temperaturą.
Peter każda telenowela zawsze kończy się w najmniej oczekiwanej chwili tu jest podobnie  Wytrwałości
Liczba postów: 336
Liczba wątków: 0
Dołączył: 24-05-2015
Reputacja:
19
06-07-2015,22:57:54
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 06-07-2015,22:58:22 przez kalachol.)
A w niektórych firmach to żaden mobbing, tylko presja korporacyjna.
Liczba postów: 4,792
Liczba wątków: 4
Dołączył: 16-05-2015
Reputacja:
70
Część XII
Do tej pory byłem miły i uprzejmy ale Pan celnik nie zdaje sobie sprawy, że troszkę mnie wkurzył, wszystko ładnie zapakowane, ułożone z największą starannością, wręcz upchane a on śmie kazać mi to wyciągać. Oj jak dobrze, że już wyjeżdżam z tego "dziwnego" kraju. No cóż wyciągam grzecznie bagaże zaciskając zęby i w myślach sobie zadaję pytanie po co mi to było – ta jazda przez Ukrainę. Z każdym kolejnym wyciągniętym bagażem, pojawia się na mojej twarzy szyderczy uśmiech a na język cisną mi się słowa: żebyś ty chłopie wiedział gdzie ja wódeczkę schowałem to byś w bagażniku nie grzebał. Stoję na bocznym pasie i wyciągam te szpargały a samochody z ukraińskimi tablicami przejeżdżają jeden za drugim bez większych kontroli.
Wyciągam wszystko powoli na ziemię, licząc po cichu, że jak będę robił to wolniej to pogranicznik się zniechęci i machnie ręką żeby się spakować. Jednak nie, mój plan spalił na panewce, trafiłem na ciężkiego i upartego przeciwnika. Stoi i patrzy jak ciele na murowane wrota a ja jak ten patafian wyciągam graty. Troszkę ich było. Po wyciągnięciu wszystkiego każe otworzyć dwie torby w sumie torbę i plecak. No niestety Pan lekko zawiedziony, że nic nie mam, proponuje mi abym się spakował. Ja niezwłocznie to robię ale nie wychodzi mi to tak ładnie jak było wcześniej spakowane, małe poprawki, dociśnięcie kolanem i bagażnik zamknięty. Oby nie wpadło mu do głowy szukać dalej w aucie, chwila niepewności z mojej strony. Pogranicznik udaje się do budki rzucając okiem do samochodu, bierze paszporty i deklarację w dłoń i oddaje mi je. Hura zaraz pojedziemy stąd i już nikt nas nie będzie męczył na granicy, nasz koszmar się kończy.
Niestety sielankę przerywa wesoły głos celnika, który mówi abym wycofał aftomobil i jechał na inne przejście, bo to nie to co wpisane w paszporcie. Proszę o to aby mi wytłumaczył o co mu chodzi co jest nie tak. Po chwili pokazuje mi w paszporcie co wpisał celnik przy wjeździe i tłumaczy, ze to nie tutaj. Nerwy mi nie wytrzymały wsiadłem do auta, pier.....łem drzwiami i rzuciłem paszporty na fotel z tyłu – o mały włos młody by nie zarobił w dzióbek  . Pytam przez okno celnika, gdzie mam jechać ale on rozkłada ręce i mówi ja nieznaju, myślałem, że go .....
Liczba postów: 13,557
Liczba wątków: 20
Dołączył: 13-05-2015
Reputacja:
370
No to był rzeczywiście upierdliwy celnik trzymający się litery prawa. Skądinąd głupiego ale jednak. Druga sprawa to pewnie, że w tych okolicach innostrańców rzadko widują stąd takie a inne zachowanie...
Liczba postów: 4,792
Liczba wątków: 4
Dołączył: 16-05-2015
Reputacja:
70
Dźek, tak na sucho po powrocie, przemyślałem całą sytuację, poczytałem w necie i wydaje mi się, że to bardziej chodziło o to, że nie dałem "w łapę" takie jest moje odczucie. Czytając w internecie relacje innych to wiele osób pisze, że milicja zatrzymuje i na siłę chce dać mandat lub łapówka. Chociaż mnie milicjant nie zatrzymał tylko kazał jechać dalej. Ale za to na granicach mnie przetrzepali i to nie raz zresztą niebawem to opiszę. To był 2007 rok, mam nadzieję, że się coś zmieniło przez te 8 lat. Ja nie mówię, że każdy Ukrainiec to łapówkarz ale podczas mojego krótkiego pobytu tak to niestety wyglądało a szczególnie pogranicznicy. Nigdzie gdzie do tej pory byłem nie działo się tak jak podczas tego wyjazdu. Może akurat trafiłem na takich ludzi.
Liczba postów: 1,190
Liczba wątków: 0
Dołączył: 15-05-2015
Reputacja:
66
Świetna dawka "sadyzmu" - czekamy na dalsze
Od euro 2012 dużo się zmieniło, znaczy znormalnieli, choć znając postawę wschodnich Słowian znów coś mogą wydumać.
Marcin
|