Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Rodopi / Родопи
#91
Wydaje mi się, że w Bułgarii w ogóle nie ma węgla, a co dopiero w jaskiniach.

Są za to (w formalinie) zwierzęta żyjące w jaskiniach i szkielet osobnika żyjącego kiedyś.

[Obrazek: BULGARIA%202009%20628.JPG]

[Obrazek: BULGARIA%202009%20629.JPG]

[Obrazek: BULGARIA%202009%20630.JPG]

[Obrazek: BULGARIA%202009%20631.JPG]
Bułgaria to raj dla górskich wędrowców
Odpowiedz
#92
Odbieramy plecaki z informacji i pytamy, gdzie tanio można tu zjeść. Kobieta sili się na sarkazm, czy niby w Polsce to tak mamy wszystko tanio. Nasze portfele to nie jej zasmarkany interes. Zdaje się uważać za nasz obowiązek, żebyśmy jako turyści z zagranicy zostawili tu kawał grosza. Przez Czepełare biegnie deptak, przy którym mieszczą się kafejki, sklepy, bary.
Zatrzymujemy się w jednym. Zamawiamy jakąś potrawę, której cena w menu dla nas wygląda na 12 lewa, kelnerka jednak gdy dochodzi do płacenia w oschły sposób i bez zbędnych uśmiechów tłumaczy, że to 14 lewa.

[Obrazek: BULGARIA%202009%20634.JPG]

[Obrazek: BULGARIA%202009%20633.JPG]

[Obrazek: BULGARIA%202009%20635.JPG]
Modliszka?

Wspinamy się na wzgórze do cerkwi, niestety jest czynna tylko w piątki i niedziele.

[Obrazek: BULGARIA%202009%20636.JPG]
Bułgaria to raj dla górskich wędrowców
Odpowiedz
#93
Jest strasznie gorąco, koło 13-tej, wracamy na przystanek autobusowy.
Gdy bus przyjechał, po włożeniu bagaży, zaczynamy konsultować z kierowcą, pokazując mu mapkę okolic otrzymaną w centrum informacji turystycznej (na tej mapce nota bene jest błąd – wsie Soliszta i Geła są zamienione miejscami), dokąd powinniśmy dojechać, bo mamy problem czy dojechać do Nareczenski Bani, gdzie jest przystanek busa, czy też wysiąść wcześniej na skrzyżowaniu i podejść do Kosowa. Kierowca bardzo uprzejmie wysłuchuje nas i radzi, abyśmy wysiedli na skrzyżowaniu i podeszli do Kosowa. W busie okazuje się, że Małgosi wpadło coś do oka i że bardzo ją boli. Biorę chusteczkę, zaglądam, nic tam nie widzę. W Chwojna autobus ma 10 minut „pocziwki”, więc kupujemy wodę, przemywamy oko, niewielka ulga. Kierowca wysadza nas na skrzyżowaniu na Kosowo- pieszo do przejścia kilka km.
Małgosia mówi, że oko ją ciągle boli, i że jej mężowi to dwa razy wpadło coś do oka i utkwiło w rogówce i musiał jechać do szpitala. Oglądam oko ponownie i drugie oko też, aby porównać czy są takie same, bo widzę jakąś kreseczkę w rogu tego chorego oka, ale w drugim też jest taka sama - widocznie jakaś żyłka. Córka nie bardzo mi wierzy i wmawia, że musi tam coś być. Wpadamy na pomysł zrobienia zdjęcia oka i zobaczenia go w powiększeniu, ale na licznych zdjęciach obu oczu nie widać żadnych zmian patologicznych.
Zastanawiamy się, co by było, gdyby to coś wpadło Małgosi do oka nie w momencie wsiadania do busa tylko trochę wcześniej. Ano pewnie, po wykonaniu oględzin oka, byśmy pojechali do szpitala w Płowdiw i byśmy stracili resztę wyprawy, a okazałoby się to zupełnie niepotrzebne, a tak byliśmy wysadzeni na odludziu, gdzie nie mogliśmy jechać do szpitala, natomiast poszliśmy, a właściwie zostaliśmy skierowani do Kosowa doradzonego nam przez kierowcę busa, co okazało się dla nas bardzo korzystne.
Drogą asfaltową pełną serpentyn pniemy się w górę do Kosowa. Może to wyjątkowo upalna i parna pogoda, może piwo wypite do obiadu, ale czujemy się bardzo zmęczeni i ledwo docieramy do wsi.

[Obrazek: BULGARIA%202009%20638.JPG]
Bułgaria to raj dla górskich wędrowców
Odpowiedz
#94
Na górze przy jednym z pierwszych domów stoi kobieta. Wydaje się, jakby na nas czekała i wiedziała, że potrzebujemy noclegu. Zna język rosyjski i angielski. Radzi nam, abyśmy szli dalej prosto, minęli hotel za 80 lewa i szli dalej aż na samą górę – tam będzie dobry dla nas nocleg za 10 lewa w pensjonacie Beli Roży. Koło niej na kamieniu jest żółty szlak z napisem Asenowgrad wskazujący kierunek naszej dalszej trasy. Uznajemy to wszystko za znak z nieba i idziemy zgodnie z radą kobiety.
Wspinamy się dalej drogą pod górę, zawijamy na drugą stronę doliny.
Za hotelem, za kolejnym zakrętem siedzi przy domu dziewczynka z pieskiem. Piesek do nas podbiega radośnie, ja wołam do niego Mopsik i go głaszczę, czym od razu zdobywam sympatię dziewczynki. Pokazuje, że wyżej. Doczłapujemy ostatkiem sił do pensjonatu. To jest tylko kilka metrów wyżej, ale nikogo tam nie ma – zamknięte. Jest tylko tabliczka z numerem telefonu.
Schodzimy do dziewczynki z pieskiem. Pojawiła się w międzyczasie babcia dziewczynki. Pytamy, co jest z tym pensjonatem wyżej, uzgadniamy, że zadzwonię tam z mojej komórki i babcia powie sąsiadce, że jesteśmy i zapyta ją kiedy przyjedzie. Właścicielka pensjonatu wkrótce oddzwania i mówi, że na tę noc nie może przyjechać, może na następną. Co mamy robić? Nie chce nam się schodzić. Mopsik tymczasem całkiem się ze mną zaprzyjaźnił. Mówię, że my chcemy na tę noc i pytam, czy może by tutaj. Starsza pani odpowiada, ze u niej jest bardzo mało miejsca, bo to mały domek i są w trójkę jeszcze z małym chłopcem, a rodzice dzieci są w Płowdiw. Widać jednak, że i babcia i wnuczka, a zwłaszcza Mopsik bardzo by chcieli, żebyśmy u nich przenocowali. Wnuczka, ma na imię Marinka, dzwoni ze swojej komórki do mamy i pyta, czy możemy być przez jedną noc. Radośnie obwieszcza, że mama się zgodziła. My też bardzo się cieszymy.
Idziemy tylko na górę po plecaki i gospodyni ugaszcza nas w swoim pokoju, na stryszku - maleńkiej dziupli. Jest tam tylko duży materac i okienko na wzgórza. Dostajemy jeszcze kołdry i pościel i robi się bardzo przytulnie.

[Obrazek: BULGARIA%202009%20639.JPG]

[Obrazek: BULGARIA%202009%20640.JPG]
Bułgaria to raj dla górskich wędrowców
Odpowiedz
#95
(03-04-2016,20:33:25)zdzicho napisał(a): [Obrazek: BULGARIA%202009%20635.JPG]
Modliszka?
Pasikonik Wink

Modliszka wygląda tak
Modliszka na ręczniku
albo tak:
Modliszka w G. Macin
Odpowiedz
#96
Zostajemy zaproszeni na kąpiel pod prysznicem z gorącą wodą i na wspólną kolację w kuchni. Babcia robi w garnku okrągłe mielone kotleciki (bardzo dużo) i sałatkę z pomidorów papryki i cebuli. My przynosimy naszą kiełbasę z Polski. Robimy wspólne fotki, wymieniamy się adresami.

[Obrazek: BULGARIA%202009%20642.JPG]

Na deser dostajemy kompot malinowy, a także Marinka prosi bym wybrał jakieś wino, którego w kuchni jest dużo, bo jej mama pracuje w hurtowni wina w Płowdiw. Pijemy w trójkę za sympatyczne spotkanie. Pytamy, przezornie, czy możemy coś zapłacić. Ależ mowy nie ma, jesteśmy traktowani niemalże jak rodzina. Wieczorem jeszcze Marinka idzie z nami na spacer pokazać nam którędy idzie żółty szlak. Na moje pytanie jak się nazywa ten miły piesek, Marinka odpowiada, że Mopsik!
Bułgaria to raj dla górskich wędrowców
Odpowiedz
#97
Oko Małgosi całkiem przestało boleć.

[Obrazek: BULGARIA%202009%20645.JPG]

[Obrazek: BULGARIA%202009%20646.JPG]

[Obrazek: BULGARIA%202009%20647.JPG]

Rano po śniadaniu gospodyni nas odprowadza w górę żółtym szlakiem na Asenowgrad, aby napić się z nami kawy w kawiarni po drodze, ale kawiarnia jest jeszcze nieczynna.

[Obrazek: BULGARIA%202009%20648.JPG]
Bułgaria to raj dla górskich wędrowców
Odpowiedz
#98
Planowaliśmy ruszyć stąd żółtym szlakiem, który znaleźliśmy na mapie w folderze informacyjnym w Czepełare, dojść do niebieskiego widocznego już na naszej mapie, i tak dotrzeć do Baczkowa. Żółty szlak wychodzi z Kosowa razem z zielonym do Nareczenski Bani. Żółte znaki jednak po pół godzinie drogi nikną i choć przyglądaliśmy się uważnie, nie znaleźliśmy odchodzącego w bok żółtego szlaku. Przez bukowo-iglasty las, drogą głównie prowadzącą w dół, po dwóch godzinach pięknego spaceru dochodzimy do Nareczenski Bani.

[Obrazek: BULGARIA%202009%20649.JPG]

[Obrazek: BULGARIA%202009%20650.JPG]

[Obrazek: BULGARIA%202009%20651.JPG]
Bułgaria to raj dla górskich wędrowców
Odpowiedz
#99
Klasyka kurortowa, odrobinę przypomina Ciechocinek, ale też, w bułgarskim stylu niestety, dość zaniedbany. Zwiedzamy to dość spore uzdrowisko z wodami leczniczymi i basenem.

[Obrazek: BULGARIA%202009%20653.JPG]

[Obrazek: BULGARIA%202009%20655.JPG]

[Obrazek: BULGARIA%202009%20656.JPG]

[Obrazek: BULGARIA%202009%20657.JPG]
Bułgaria to raj dla górskich wędrowców
Odpowiedz
Z Nareczenski Bani busem jedziemy do Baczkowskiego Monastyru. Miejsce patriotyczno- religijno – odpustowych pielgrzymek, mieszkańcy zwietrzyli interes. Stragany, bary, drogie hotele i pensjonaty. Docieramy do upatrzonej z podręcznika „turisticzeskiej spalni”. Ale tu wita nas tylko starszy pan i pies, z tego co rozumiemy „spalnia” jest nieczynna. Kierujemy się w przeciwną stronę ale po tej samej stronie rzeki, omijamy hotele z restauracjami, pytamy napotkanych gospodarzy o coś tańszego. Ale tu nie mamy takiego szczęścia jak w Szirokiej Łyce, kobieta na drodze nie wkłada tak wiele serca w pomoc w znalezieniu nam kwatery, po prostu wspomina dwa znane jej pensjonaty. Docieramy do bliższego – cena za 2 osoby 45 lewa , targujemy do 40 lewa, bo pieniądze nam się już kończą. Jesteśmy już zmęczeni, słońce parzy. Płacimy od razu, kobieta bierze bez słowa pieniądze, wskazuje na trzecie łóżko w naszym pokoju i mówi, aby go nie używać i umyka. Trafiliśmy tym razem do złego mięsożernego plemienia. Kładę się na łóżku. Chwile, gdy po wysiłku, można się położyć i odpocząć to chwile szczęścia. Czuję zapach swojego potu, gorące napuchnięte stopy parują, a w głowie uczucie niesamowitej błogości. Gdy jesteśmy w dolinach małe rzeczy, jak komórka czy aparat lecą mi z rąk, na prostej nizinnej drodze zaliczyłam dwie dość poważne wywrotki. Zdaje się, że organizm przestawił się na tryb poważny, wyżynny. Tu wielkie łapy potrzebne są do podnoszenia i zarzucania 15 kg plecaka na plecy, trzymania kijków, czy wspinaczki w terenie skalistym, zaś utrzymanie drobnej filiżanki espresso jest czynnością wyjątkowo trudną.
Zwiedzamy Monastyr nieczynny wewnątrz i bez możności robienia zdjęć.
Zwiedzamy tylko podwórzec, wchodzimy przez tą bramę co widać na zdjęciu, ale nie możemy wejść do środka budynków, ani tez udokumentować tego.

[Obrazek: BULGARIA%202009%20658.JPG]
Bułgaria to raj dla górskich wędrowców
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości